Castle Party - Castle Party 2014 - opinie, recenzje, wrażenia i uwagi



Writen at: 2014-07-24 17:22:51
Konferansjer jest ok akurat.
------------------------------------------------
Atharjatha

Author: Atharjatha

PM E-mail
Writen at: 2014-07-24 18:06:43

Quote - Atharjatha:
Konferansjer jest ok akurat.


Wiesz, nie poznaliśmy go prywatnie, ale to co wyczyniał w sobotę na scenie go dyskwalifikuje. Komentarze nieadekwatne do rzeczywistości, jakby był nieobecny podczas zapowiadanych koncertów i ten antyrosyjski tekst - takie rzeczy można u siebie na domówce robić.
Na żadnym koncercie i 4 edycjach CP nigdy nie widziałem takiego poziomu.

------------------------------------------------
Per astra ad aspera.
Alienfiend

Author: Alienfiend

PM
Writen at: 2014-07-24 18:16:43

Quote - Atharjatha:
Konferansjer jest ok akurat.



Ja i przynajmniej kilkoro moich znajomych mieliśmy zupełnie inne zdanie na ten temat.
------------------------------------------------
tecumseh

Author: tecumseh

PM E-mail
Writen at: 2014-07-24 19:51:39
Nooo ładna nagonka na konferansjera w tym roku :D

Pan Adam wydaje się być spoko gościem. Na luzie i mimo wszystko w klimacie, choć bardziej na metalowo.

Fakt, sypie sucharami ("Grzankami"), że czasem aż boli. Bardziej nadawałyby się na jakiś pospolity kabareton. No ale to w końcu kabareciarz. U nas w kraju czarny i abstrakcyjny humor (który pasowałby lepiej, jeżeli już MA być zabawnie) się nie sprzedaje, dlatego kabarety mamy jakie mamy. Pomijam Mumio i jeszcze może jakieś...

Mnie osobiście ni to ziębi, ni grzeje. Wg mnie gość jest chociaż JAKIŚ. Wolę takie suchary niż suche, "A teraz zagra XYZ....". Ale wiadomo, dałoby się inaczej.

Ja bym tu widział kogoś i w klimacie, i z ciętym, wisielczym dowcipem. Kogoś takiego jak VOLTAIRE!

https://www.youtube.com/watch?v=oT0Zegj7lHU

Tylko czy ktoś taki w naszym kraju jest??? Ni znaju :/
------------------------------------------------
krab

Author: krab

PM E-mail
Writen at: 2014-07-25 11:34:27
Szanuj konferansjera swego, bo możesz mieć gorszego. Pan Adam przynajmniej nie urwał się z choinki - sam coś muzykuje w klimacie. Zgoda, polityczne teksty powinien sobie darować. To nie było miłe, szczególnie dla gości ze wschodu.

------------------------------------------------
arturm

Author: arturm

PM E-mail
Writen at: 2014-07-25 13:33:35
Sobota muzycznie:

Najlepszy koncert - London After Midnight
Nie chodzi o super show czy zapierające dech umiejętności muzyków, bo nie to się dla mnie liczy, ale o idealne połączenie składników: miejsca, pory dnia, pogody, klimatu i idealnego doboru utworów (z kończącym "Sacrifice", który brzmiał mi jeszcze przez pół godziny w uszach), a przede wszystkim muzyki, która w tych warunkach sprawdza się najlepiej.
Dziękuję Organizatorom za trafny wybór!
Idźcie tą drogą :)

Dobrze wypadł też Deine Lakaien, choć po 8 godzinach na nogach trochę nużył. Przydałyby się miejsca do siedzenia (jakieś ławki na obrzeżach terenu pod sceną).

The 69 Eyes - w zasadzie zgodnie z oczekiwaniem, ale trochę nie do końca wpasował się w formułę. Jarocin byłby chyba lepszym miejscem na ich "rokendrole".
Za dużo gwiazdorzenia i pierdolenia, za mało klimatycznych kawałków. Jyrki na płytach jakoś śpiewa, ale tu brzmiał jak swoja podróbka z karaoke.

Najgorszy koncert soboty: DESDEMONA
Teraz rozumiem czemu niektórzy się wybrali wtedy gdzie indziej.
Wszystkie utwory identyczne, poza jednym pod koniec, który był naprawdę OK.
Kobita bez głosu, wrzeszcząca do mikrofonu (przestery) i jednolita rąbanka odesłały mnie na piwo po 15 minutach.
Cover DM też nie wyszedł.


------------------------------------------------
Per astra ad aspera.
Alienfiend

Author: Alienfiend

PM
Writen at: 2014-07-27 03:16:04
Cóż - z jednej strony naprawdę niezła edycja - z roku na rok jest lepiej. :) Ale z drugiej strony czegoś mi brak, pozostał po tym roku pewien niedosyt. :( I brak zespołów takich jak: Faith and the Muse, Bacio di Tosca, The Breath of Life, Otto Dix, Qntal, Persephone, The Moon and the Nightspirit. :(

Czwartek
Lily of the Valley - ani mnie nie zachwycili, ani nie odrzucili, ani cudów się nie spodziewałem. Występ był w miarę dobry. Niestety gorzej zagrali Phosgene Girls. Spodziewałem się lepszego występu sądząc po nagraniach, no i głos wokalistki w ogóle nie pasował do całej reszty. :/ Sam wokalistka dawał radę.

Następnie miałem godzinkę przerwy - widziałem Splendor w zeszłym roku i tyle mi wystarczy by sobie ich występ darować. ;) Następnie Gorthaur - było całkiem nieźle, zagrali bardziej gitarowo niż elektronicznie - naprawdę dobry występ. Nieco zawiodłem się na Lacrima - nie przekonali do swojej muzyki, a i pan wokalistka mógłby popracować nad kulturą wypowiedzi.

Ale chyba największą porażką czwartku była czwartkowa gwiazda - Golden Apes. Spodziewałem się kawału dobrego gotyckiego rocka, a występ okazał się raczej słaby. :( Dość mnie to zawiodło. :(

Piątek
Zdecydowanym odkryciem piątku był Alles - cieszę się że zagrają na Return to the Batcave, który planuję odwiedzić. Miło będzie ponownie ich zobaczyć. :) Kolejny zespół - Theodor Bastard był jedną z większych gwiazd na którą oczekiwałem, i - tu bez zaskoczenia - jednym z najlepszych koncertów w tym roku. Żałuję jedynie że zagrali tak mało swoich utworów po rosyjsku. :(

Następnie pojawiła się nieoczekiwana przerwa - Ulterior nie dojechał, z powodu wypadku. Smutna wiadomość, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. W międzyczasie odwiedziłem kościół, by powitać ciszę i kłopoty techniczne. Następnie udałem się na występ She Past Away - zagrali dobrze, acz bez rewelacji - spodziewałem się że będzie lepiej, ale to zapewne wynik wydania naprawdę niezłej płyty. ;)

Zobaczyłem jeszcze chwilę koncertu Grendel, ale nie ukrywam - nie porywa mnie ten zespół. I opinii nie zmieniłem, po jakichś 20 minutach udałem się do kościoła. Christ Agony zagrali z opóźnieniem, i nieco słabo. Było czuć co prawda obecność Rogatego, ale, że tak powiem, nieco mu drgał koniuszek ogona - kto ma kota wie co mam na myśli. ;) Widać nie był zachwycony, że muzycy są dość skłóceni.

Ostatni koncert tego dnia - Moonspell, zagrali dobrze, acz bez zaskoczenia. Zabrakło mi kilku ulubionych utworów z płyty Irreligious. Oczywiście, usłyszenie Alma Mater było niesamowite - choć sam tłum skandujący Alma Mater był jeszcze bardziej niesamowity. Przez moment czułem jakby echo tego, jak mogli czuć się efezjanie, skandując "Alma Mater Artemis, Magna Mater Artemis" i zmuszający Piotra apostoła i jego ludzi do opuszczenia Efezu. Niesamowite uczucie.

Sobota
This Cold
- gorące pozdrowienia dla Agaty Pawłowicz, szybkiego powrotu do zdrowia. :) Występ bardzo udany. :) Następna była Sui Generis Umbra. Wiadomość że reaktywowali się i zagrają była dla mnie szokiem. Koncert był bardzo dobry, chociaż szkoda że nie odbył się o zmroku.

Zostałem jeszcze na Desdemonie, i chociaż pozytywnie mnie zaskoczyli, to nadal daleko im do czasów, gdy śpiewała z nimi Agada Pawłowicz. Teraz to cień dawnego zespołu, a i technicznie dość słaby. Jest lepiej niż parę lat temu, ale to nie znaczy że dobrze.

W połowie Desdemony odwiedziłem kościół z nadzieją na Red Emprez - niestety przerwa trwała w najlepsze, więc aby nie stracić Alcest udałem się na zamek. Występ Alcest wypadł niezwykle blado w porównaniu z ich płytami. Nieco zawiedziony przywitałem The 69 Eyes. Zagrali całkiem nieźle, chociaż szału nie było. Ale niezwykle miło było zobaczyć ich na scenie w Bolkowie. :)

London After Midnight - cóż - spodziewałem się dobrego koncertu, dostałem niesamowity koncert. Zagrali fenomenalnie, powinni zostać gwiazdą wieczoru, zdecydowanie. Następnie grali Deine Lakaien - ponownie z miłą chęcią oglądałem ich występ, i tylko jednego żałuję - że nie zagrali ponownie mojego ulubionego utworu Into your Arms. :( Ale zagrali w ogóle oba moje ulubione utwory - powyższy oraz Return, więc zszedłem z zamku naprawdę zadowolony. :)

Niedziela
Ostatni dzień o zdecydowanie słabszym składzie. Największym zaskoczeniem był Bart Cathedral - nie przepadam za Splendorem, ale granie Bart Cathedral całkiem mi się spodobało, ku mojemu własnemu zdziwieniu. :) Następnie LateXjesus - zagrali nieźle, zdecydowanie lepiej niż by wróżyły teledyski. :) Nieco tylko żałuję że tak niewiele śpiewała druga z członkiń zespołu - gitarzystka. Miała lepszy głos.

Zostałem na chwilę na Fuka Lata, jednak już po pierwszym utworze pożegnałem kościół. Zresztą również z powodu pośpiechu przed występem Obscure Sphinx - największej gwiazdy niedzieli moim zdaniem, zdecydowanie. Koncert Obscure był niesamowity, jeden z najlepszych w tegorocznej edycji. Ekspresja wokalna i artystyczna Wielebnej powala na kolana. Cieszę się że zagrali mój ulubiony utwór - aczkolwiek jako ostatni - The Presence of Goddess - ostatni utwór z płyty Void Mother, przeszło 15minutowy, z pięknymi chóralnymi śpiewami.

Następny występ, na który czekałem - C-Lekktor, okazał się dość słaby - nagłośnienie było tragiczne, praktycznie nie było słychać wokalisty. Darowałem sobie ten występ z czego się niezwykle cieszę - Dolls Of Pain grający w kościele prezentowali się o niebo lepiej. Bez urządzeń modulujących głos, wyłącznie z naturalnym, wymagającym sporych (wbrew pozorom - naprawdę sporych) umiejętności wokalnych growlingiem, dali naprawdę dobry występ.

Jednak tuż przed końcem udałem się pośpiesznie na zamek, w oczekiwaniu na Super Girl & Romantic Boys - zespół, przy którym trudno zachować powagę, który w zabawny sposób balansując na granicy kiczu, stanowiąc istną fuzję punku, disco i nowej fali, w nieco prześmiewczy sposób uosabia ducha lat 80tych. Koncerty był naprawdę niezły. Ostatni utwór, zarazem mój ulubiony i jak było słychać - nie tylko mój, chyba najbardziej pasował w bolkowski klimat.

Kolejny zespół Kapitan Nemo, zagrał zdecydowanie lepiej niż się tego spodziewałem. Gitary które nadały tej muzyce bardzo rockowy charakter, pasowały idealnie. Jeden z nielicznych zespołów który lepiej było słuchać na żywo niż na płytach. I oczywiście wszyscy czekali na Lorelei. ;) A jednak nie wszyscy. :P Najbardziej cieszyłem się słysząc "Słodkie słowo wolność" - mój ulubiony utwór Kapitana. To... to było piękne.

And One mnie nie zaskoczył. :) Zagrali tragicznie - czyli niewiele zmienili się od 2010. :P Nie raniło to ucha, przynajmniej do puki nie usłyszałem jak profanują The Cure, ale też nie miało w sobie nic co mógłbym pochwalić. "Dojcze-disco" - jak ktoś to pięknie określił, niezwykle trafnie. I tym discopolowym, czy raczej discogermańskim, motywem, skończyła się tegoroczna edycja.

Podsumowując
Jak wyżej - całkiem niezła edycja, ale nieco czuję niedosyt. Za mało goth rocka, za mało batcaveów. Zdecydowanie za mało neofolków, w ogóle brak muzyki po rosyjsku. To chyba główne wady.

No i nieco nie podoba mi się charakter zespołów zapraszanych do kościoła w ramach owego metalday. Zespołów grających atmosferyczny, gotycko/doomowy metal prawieże nie ma, metalu z wokalistkami w ogóle nie ma, a za to jest black/death metal nijak nie pasujący do klimatu. :(

No i to byłoby na tyle - co chciałem to pochwaliłem, co chciałem to ponarzekałem, nie było mi zbyt żal opuszczanych zespołów, i zaprawdę powiadam wam - to było dobre. :) Widzimy się za rok. Stay dark!
------------------------------------------------
Alexander

Author: Alexander

PM
Writen at: 2014-07-28 00:56:35

Quote - Alienfiend:

Quote - Atharjatha:
i ten antyrosyjski tekst - takie rzeczy można u siebie na domówce robić.



Wow, "skandalik" dyplomatyczny na CP <szok>
Aż dziw, że błękitny nie nadleciał, ale co dokładnie powiedział bo mi umknęło.
------------------------------------------------
Pati Yang/FlyKKiller * DecodedFeedback * VelvetAcidChrist * Manufactura * Clanof Xymox * Hocico * Kirlian Camera * mind.in.a.box * Ah Cama-Sotz * Lexincrypt * RamonaRey * FadingColours * JunoReactor * CrystalCastles * SuiGenerisUmbra * Alien Vampires
fistnaut

Author: fistnaut

PM E-mail
Writen at: 2014-07-30 09:56:47
Sądzę że warto spełnić swój obywatelski obowiązek i skrobnąć parę słów o swoich wrażeniach o ostatniej edycji na oficjalnym forum. Tutaj to przynajmniej nie pójdzie w niebyt i może ktoś z organizatorów to przeczyta ;)

Castle Party XI za nami…. mój 10 CP ;) była to bardzo udana edycja, moim zdaniem lepsza od poprzedniej. Może to pogoda i brak deszczu, ale miałem wrażenie że ogólny klimat na festiwalu był znacznie lepszy. Było ciekawiej i „kolorowiej”, widać wie wielu osobom nadal zależy na tym festiwalu. Miło. Lepsze było zaplecze na zamku, wróciło stoisko z płytami „od Niemców”. W dalszym ciągu mankamentem jest słaby, a właściwie żaden wybór alkoholi na zamku, brak piwa butelkowego, brak mocniejszych trunków. Nie wiem dlaczego jest problemem aby w kanciapie na małym dziedzińcu sprzedawać coś oprócz piwa. Nie musi być wóda, ale np. taki Jagermeister byłby miło widziany, zresztą jest to trunek obecny na wielu festach, w tym na moim drugim ulubionym, czyli Brutal Assault ;) Szkoda czasu na łażenie góra-dół z zamku na miasto, aby wychylić mały doping przedkoncertowy.

Druga rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę to nagłośnienie i scena. O ile rok temu miałem wrażenie że było lepiej pod tym względem, to w tym roku nagłośnienie często kulało na koncertach – do poprawy, w końcu to festiwal muzyczny, dźwięk i scena są najważniejsze. Jeśli przez to ma drożej kosztować karnet, niech tak będzie. BTW, a ankiecie było pytanie ile byłbyś w stanie dopłacić do biletu. Otóż osobiście jestem w stanie dopłacić nawet 100 zł więcej, ale niech to się przełoży na „profesjonalizm” imprezy, lepsze nagłośnienie, lepsze zaplecze, lepsze zespoły (nie żeby były złe). Jakość kosztuje w tych czasach.

Co do koncertów. Co do zasady nie chodzę na koncerty które mnie nie interesują… w czwartek sprawy imprezowe skutecznie uniemożliwiły zobaczenie czegokolwiek w kościele, zatem koncertowo CP rozpoczęło się dla mnie w piątek od Theodor Bastard. Udany koncert, szkoda że w pełnym słońcu. Ulterior, jak wiadomo, nie zagrał. She Past Away to w 100% moja nuta… uwielbiam ich płytę, czekałem na ten występ. Koncertowo natomiast lekkie rozczarowanie, głownie za sprawą nagłośnienia, wysunięty na pierwszy plan automat perkusyjny, schowane gitary. Nastrój i magia studyjnych nagrań gdzieś rozpłynęły się w powietrzu. Zespół sam w sobie też chyba nie do końca obyty ze sceną…. bardzo bym chciał ich zobaczyć raz jeszcze, może po następnej płycie, którą podobno nagrywają, jak poinformował nas sympatyczny frontman. Grendel to był czas pójść coś przegryźć na kwaterę (tea-time), wróciliśmy na The Klinik. Nie są to może brzmienia, które lubię najbardziej, natomiast muszę przyznać że w swoim gatunku jest to bardzo dobra muzyka. Wokal jedynie jakiś taki kompletnie nijaki…. Moonspell tego wieczoru zagrał fenomenalnie, widać było że nie traktują tego występu jako kolejny rutynowy koncert na trasie, cieszą się tym razem z fanami. Widziałem Moonspell już tyle razy, że nie potrafię zliczyć, ten występ był zaś jednym z najlepszych od lat.

Sobota, najważniejszym dzień festiwalu dla mnie. Genialne główne gwiazdy…. na zamek dotarliśmy jak coś tam grała Desdemona (zaorać). Po przechadzce po zamku, dotarliśmy na Alcest. Bardzo lubię ten zespół, albo raczej lubiłem parę płyt studyjnych do tyłu. Widziałem też Alcest już ze dwa razy wcześniej i w dalszym ciągu uważam że jest to band typowo klubowy, który słabo się sprawdza na powietrzy w słońcu. Zresztą muzycznie też od jakiegoś czasu jest nam nie po drodze... od czasów fantastycznej „Écailles de Lune”.
The 69 Eyes zagrali żywiołowo i fajnie, jak zwykle, jedynie mała „niedyspozycja” wokalisty pod koniec występu co raz bardziej dawała się we znaki ;) Ale to w końcu rock’n’roll…

Nadszedł czas na najbardziej wyczekiwany London After Midnight. Widziałem LAM kilka lat temu w Warszawie i do dziś wspominam ten rewelacyjny występ. Gig na CP taki niestety nie był, z kilu powodów. Pierwsze i najważniejsze to sprawy techniczne…. przepraszam, ale jaki kretyn ustawiał ten projektor? Nawet nie mam ochoty tego komentować. Później się zrypał dźwięk. Brawo! Sean prawie jak cygan pod kościołem musiał ratować sytuację śpiewając pod akompaniament gitarzysty. Później się zepsuł odsłuch… masakra. Nie wiem kto za to odpowiada, ale „spisał się” rewelacyjnie. Dzięki za zjebanie występu, na który czekało tak wiele osób. Wisienką na torcie stały się popisy pana „konferansjera”. Szanowni organizatorzy, skąd żeście tego buraka wyciągnęli? Co za wieś…. O stężeniu „buraka na m2” pod sceną już nawet nie wspomnę…. ;/ Szkoda że kilku debilom i debilkom nikt nie wytłumaczył że robienie zdjęć z flashem przez cały koncert to zwykłe chamstwo w stosunku do zespołu i fanów.
Muzycznie LAM, pomijając aspekty powyżej, wypadał jako tako, co mnie nie dziwi w obliczu totalnej technicznej amatorki. Sean miał pełne prawo być wkurwionym czy zdenerwowanym…. Z plusów: wokalnie Sean bardzo dobrze sobie radzi, muzycznie każdy w tym zespole wypada bardzo dobrze (fantastyczne gitarowe aranżacje starych numerów – gitarzysta jest przekozak jak na „standardy” sceny), nowe utwory zaprezentowane przez LAM są rewelacyjne, z niecierpliwością czekam na nową płytę. Pierwsza myśl po koncercie: jak tylko Sean nagra ten album i wróci do Europy na koncerty to wycieczka do Berlina obowiązkowa. Reasumując: koncert który mógł być rewelacyjny został pokonany przez technikalia i kilku buraków, na scenie i pod sceną. A i tak bardzo bardzo się cieszę, że udało się obejrzeć na CP występ gotyckiej legendy, którą niewątpliwie jest Sean Brennan i jego LAM. Chce jeszcze, chce więcej, tym razem dobrze.

Deine Lakaien – arcy świetny występ. Pełny profesjonalizm, klasyczne instrumentarium, świetna forma wokalna pana Draculi ;) No rewelacja, nie trzeba mówić nic więcej. Czekam na nowy album. Trzeci występ DL na CP… fajnie że każdy z nich był kompletnie inny ;) Wielkie brawa.

Niedziela dla mnie to był z kolei czas relaksu i włóczenia się po Bolkowie. Na zamku zasadniczo nic dla mnie… znajomi mówili że Obscure Sphinx zagrał fenomenalnie, ale na ten koncert niestety nie dotarłem. Przy okazji zobaczyłem C-Lekktor – bardzo przeciętnie. Taka muzyka święciła triumfy 10 i więcej lat temu, chłopcy z zespołu coś przespali chyba. Prezencja na scenie też nie specjalna…. Patenbrigade Wolf w kościele był natomiast sehr gut! Bardzo dobry występ.

And One wypadał fantastycznie, o wiele lepiej niż ostatnio. Ktoś ich lubi, ktoś nie. Ale ten występ to był 100% pozytyw lejący się ze sceny. Wybawiliśmy się chyba za cały festiwal – taka wesoła i pozytywna nuta na zakończenie. Byłem sceptyczny, wyszedłem bardzo zadowolony.

Aftery w tym roku jakoś mnie omijały, albo ja je omijałem. W Hacjedzie totalna amatorka i niewypał, tragiczne brzmienie. W Sorento niby „moja” muzyka, ale zaduch i zdecydowanie za głośna muzyka skutecznie odstraszały. Knajpa za to fajnie wyglądała.

To chyba tyle. Kolejna udana edycja CP za nami… fajnie się tu wraca co roku, ale tym razem to „coś” odczułem chyba szczególnie intensywnie. Podziękowania dla organizatorów za utrzymywanie CP przy życiu. BRAWO Panie i Panowie, do zobaczenia za rok!

------------------------------------------------
Traum7tanzer

Author: Traum7tanzer

PM E-mail
Writen at: 2014-07-30 12:13:02
Wypełniłem ankietę w zeszłym tygodniu więc mogę się teraz pouzewnętrzniać na forum ;-)

Czwartek

Lily of the Valley - spóźniłem się i słyszałem 2 ostatnie utwory. Nie zdążyłem się wczuć w ten koncert ale chyba nie było źle.

PHOSGENE GIRLS - tu lekki zawód. Nastawiałem się na więcej po słuchaniu nagrań i muzycznie było wszystko OK ale coś rozbijało klimat. Obawiam się, że wokalistka która czymś nie pasowała do całości, czy to głosem, czy zachowaniem na scenie - trudno mi określić czym.

Splendor - zaplanowana przerwa, w której omówiliśmy z Alexandrem tak około 1000 innych kapel ;-)

GORTHAUR - znów trochę zawód, nie sprecyzuję na czym polegający, nie wciągnęło mnie.

LACRIMA - zaskoczenie na lekki plus. Nie słucham metalu ale łagodniejsze, balladowe fragmenty tego koncertu trafiały do mnie bardzo dobrze. Trochę infantylnie brzmiały zapowiedzi lidera okraszane wulgaryzmami ale zapowiadaczom z Krakowa ten rok chyba w ogóle nie wyszedł najlepiej ;-)

GOLDEN APES - Początek był trochę sztywny - tym razem to zespół nie mógł coś złapać klimatu miejsca. Zajęło im to parę utworów ale się udało i doprowadziło do tego, że czwartek zapisał mi się w pamięci właśnie ich muzyką i zabawą publiczności na tym koncercie.

Byłem jeszcze w Sorento czekając na DJ Eurydice. Czekanie było bardzo przyjemne - mogę w pełni pochwalić set DJ M (chyba, że była wtedy jakaś zamiana, której bym nie poznał bo nie kojarzę DJ). Eurydice zaczął świetnie od LAM ale wytrzymałem tylko 3 utwory ze względu na godzinę. Dajcie go kiedyś trochę wcześniej.

Piątek

ALLES - dobry koncert, zgodnie z oczekiwaniami. Małe uwagi - chyba za duża scena dla nich na tym etapie i za dużo miejsca dla skromnej widowni. Wydaje mi się, że lepiej by wypadli w kościele. Żałuję, że nie zaśpiewali pełnego tekstu utworu "GPS", który ma chyba najlepszy tekst napisany przez Alles.

THEODOR BASTARD - piękny występ i dobrze, że taki styl muzyczny znalazł się w tym roku na Castle Party. Chcę więcej i będę miał mocną propozycję w tym gatunku, ale to w innym wątku.

SHE PAST AWAY - jeden z dwóch najlepszych dla mnie koncertów tego roku. Od razu została złapana wspólna fala między zespołem a publicznością. Dla mnie duże przeżycie i wrażenia z tego występu. Zabiegałem o ich sprowadzenie i myślę, że obecni wtedy na zamku po obu stronach sceny byli zadowoleni. Zespół powinien natomiast pomyśleć o umieszczeniu Doruka jednak na scenie, gdyż publiczność nie wiedząca, że jest jeszcze ten trzeci za konsoletą, nie widzi kto uruchamia te wszystkie dźwięki, których nie grają dwaj panowie z gitarami.

THE KLINIK - industrial to nie mój klimat. Myślałem, że zasłużony band z gatunku wciągnie mnie, podobnie jak Alien Sex Fiend w 2012 ale tu tak nie było. Trochę zabawy owszem ale tylko tyle.

MOONSPELL - tu żałuję, że nie jestem fanem zespołu. Myślę, że była to uczta dla fanów. Koncert zagrany i zaśpiewany bardzo dobrze ale też poprowadzony z ogromną kulturą i szacunkiem dla fanów właśnie. Coś czuję, że nawet dla tych, którzy widzieli Moonspell ten szósty czy siódmy raz w Polsce, było to przeżycie. Zostałem do końca i mimo, że nie mam żadnego emocjonalnego stosunku do ich utworów, to posłuchałem z dużą przyjemnością klasy tego zespołu.

Sobota

THIS COLD - bardzo udany występ. Myślę, że Agata już się nie obawia grania o 15, bo publiczność dopisała i wczuła się dobrze w ten koncert.

SUI GENERIS UMBRA - postanowiłem dać szanse, mimo że nagrania mnie nie przekonywały. Nie przemówiła do mnie muzyka SGU, również grana na żywo.

Końcówka IdiotHead - słyszałem trochę krzyku wykonywanego do pustej sali. Chyba nie był to zbyt udany koncert. To co słyszałem, nie podobało mi się. Żałuję za to obsuwy na zamku, przez którą nie usłyszałem Topielicy. Jeśli ktoś był na ich koncercie, to niech napisze słówko.

RED EMPREZ - podobało mi się. Dużo fajnego łagodnego klimatu, dobre granie na klawiszach - niektóre fragmenty pasowałyby nawet do klubu jazzowego.

ALCEST - kolejny z moich "koni pociągowych" tej edycji festiwalu i kolejny, który mnie nie zawiódł. Piękne granie i styl, którego chciałbym słyszeć na zamku więcej.

BLINDEAD - trochę ciekawego progressivu, też udany koncert

LONDON AFTER MIDNIGHT - drugi z moich dwóch najlepszych koncertów edycji. Zaczął się niepokojąco problemami i objawami zmęczenia Seana ale całość wypadła pięknie i pokazała, że był to headliner najbardziej dopasowany do miejsca ze wszystkich zaproszonych w tym roku. Dzięki jeszcze raz dla Klubu Poparcia LAM, do którego dopisałem się już pod koniec Waszych działań na rzecz tego wydarzenia.

DEINE LAKAIEN - bardzo dobry koncert ale oczekiwania też miałem bardzo wysokie i został mi lekki niedosycik - może trochę za bardzo niektóre utwory zostały okrojone z melodii. Niemniej klimat był godny zamku i zakończenie dnia bardzo przyjemne.

Niedziela

Zacząłem od początku koncertu CONTROLLED COLLAPSE i to co usłyszałem wypadło średnio.

Zależało mi, żeby zdążyć na występ FUKA LATA i tu złapałem klimat - chyba najmocniej tego dnia. Kościół był pełen mimo pory i zdecydowanie nie chcieliśmy wypuścić zespołu, gdy czas minął. Taki rodzaj eksperymentalnej elektroniki bardzo mi pasuje. Bardzo odpowiadał mi też wokal pani z tego duetu. Już myślę o jakiejś dłuższej zabawie w klubie przy muzyce Fuka Lata, jeśli będzie taka okazja.

Połowa koncertu OBSCURE SPHINX. Miałem mieszane odczucia w ich sprawie przed CP. Podobało mi się sporo wyrafinowanych fragmentów ich muzyki i nie trawiłem ostrego wokalu. Tu było cały czas na ostro i mega głośno. Nie przekonali mnie.

Początek koncertu Super Girl & Romantic Boys. Nie chcę oceniać po 3 utworach ale nie zależało mi na usłyszeniu kolejnych.

Poszedłem z PRLowiskiej dyskoteki na NRDowską. Patenbrigade Wolf z nagrań wydawali mi się trochę ambitniejszym projektem. Tu wszystko poszło w zgrywę i show budowlany. Owszem była fajna zabawa ale pod koniec już mi się dłużyła. W dodatku okazało się, że do grania czy raczej puszczania muzyki wystarczył tylko jeden budowlaniec z całej brygady. Zaliczyliśmy show, powtórek proszę raczej nie robić.

KAPITAN NEMO - solidnie, klimatycznie, nie zachwycająco ale lepiej niż się spodziewałem.

AND ONE - niezasłużony headliner całego festiwalu. W ogóle powtórka ich występu w Bolkowie była niezasłużona. Nie było najgorszego disco-polo, był mój ulubiony cover "The Walk" Curów, było kilka dobrych utworów z ich poprzedniej płyty ale cały show - odgrzewanie kotleta. Ten sam kotlet smażony na świeżo 4 lata temu smakował mi jednak lepiej. Traktowanie publiczności - zupełne przeciwieństwo tego co robił lider Moonspell.

Relacja dotyczy tylko wrażeń muzycznych. Techniczne rzeczy opisałem w ankiecie i może jeszcze gdzieś skomentuję, gdy będzie taka potrzeba. Ogólnie było kilka pięknych momentów ale dla mnie mniej niż rok czy dwa lata temu. Momenty te wypełniłyby dobrze dwa a nie cztery dni festiwalu. Mimo tego, cieszę się że byłem znowu w Bolkowie.
------------------------------------------------
pozdrowionka
pinkdotR
pinkdotR

Author: pinkdotR

PM E-mail