Castle Party - Castle Party 2015 - uwagi i opinie



Writen at: 2015-07-26 14:59:25

Quote - Rafciu1981:
...
MOŻE NIECH FESTIWAL TRWA DWA DNI, A NIE TRZY, ALE NIECH PRZYJEŻDŻAJĄ PEŁNOWARTOŚCIOWE ZESPOŁY, A NIE ODWALAJĄCE CHAŁTURĘ!!!

... chciałbym serdecznie podziękować za orgnizacĵę po raz kolejny nie zawiodłem się. mimo wszystko stwierdzam, że edycj była udana. Prośba jedna, poszę o więcej zespołów grających rocka, prawdziwą żywą muzykę. Wracajmy do początków.

R.



Przepraszam ale nie rozumiem... piszesz o niepełnowartościowych zespołach i o zasadniczych zmianach w organizacji festiwalu (dwa dni zamiast trzech) i poniżej że edycja była udana (???)
Według mnie organizacja festiwalu była na wysokim poziomie i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić że z roku na rok jest lepiej. Lineup również był świetny i patrząc na frekwencję to nie tylko moje zdanie.
Cieszę się że nie wszystko na scenie wygląda tak samo. Kto musi wspiera się laptopem mniej lub bardziej. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałby festiwal gdyby organizatorzy zapraszali wyłącznie multiinstrumentalne zespoły grające każdy dźwięk na żywo. To jest możliwe raczej w przypadku niezależnych tras koncertowych - przykładem niech będzie Dead Can Dance, a i oni wspierają się laptopami.
Obecna formuła festiwalu zdecydowanie mi odpowiada. Koncerty rozpoczynają się punktualnie co jest istotne ze względu na drugą scenę w kościele (można cokolwiek zaplanować).
Pamiętam edycje CP kiedy niektóre zespoły stoiły się "godzinami"... nigdy nie dało się przewidzieć o której zaczną grać. Nie chciałbym żębyśmy do tego schematu wracali.
------------------------------------------------
non omnis moriar
dziki7771

Author: dziki7771

PM E-mail
Writen at: 2015-07-26 21:55:31
Drogi Dziki7771 tu nie ma co rozumieć. Mimo występów takich zespołów jak Juno Reactor były długie pozytywne momenty festiawlu tj. występy takich zespołów jak Psyche czy Paradise Lost, ktõre na szczęście dzięki swoim występom uratowały festiwal i z czystym sumieniem pozwoliło mi to stwierdzić, że edycja była udana. Jak dla mnie warto było przyjechać mimo wszystko nawet dla samych tych dwóch zespołów.

R.
------------------------------------------------
Rafciu1981

Author: Rafciu1981

PM E-mail
Writen at: 2015-07-27 05:05:43
... aaaa... więc to tylko o JUNO REACTOR chodzi... teraz rozumiem :)
Już się bałem, że chcesz "wyciąć" cały dzień festiwalu.
------------------------------------------------
non omnis moriar
dziki7771

Author: dziki7771

PM E-mail
Writen at: 2015-07-27 08:40:16
Chciałam wypełnić ankietę, niestety w pytaniu "którego dnia były najlepsze koncerty" brakuje opcji "przyjechałem/am tylko na 1 dzień" ;) Nie chcę zakłamywać wyników.
pozdrawiam
M

p.s.
Stęskniłam się strasznie za festiwalem i ludźmi, dzięki za ten klimat i naładowanie baterii :)
------------------------------------------------
Maria

Author: Maria

PM E-mail Www
Writen at: 2015-07-27 22:55:50
Największy minus cenny jedzenia na zamku, największy plus dużo ciekawych damskich wokali :-)
------------------------------------------------
Kto zna się na wszystkim, nie zna się na niczym
Vlad TepeS

Author: Vlad TepeS

PM E-mail
Writen at: 2015-07-28 22:02:13
Jako że wątek wspomnień i relacji już się pojawił, to moja krótka opowieść na temat albo i nie.

Było to moje trzecie już Castle Party, więc mniej było niż kiedyś oczekiwań i nadziei. Nie było też żadnego zespołu, który byłby "moim" zespołem i na który czekałem (no chyba że na Artrosis.

Czwartek

Muzycznie zaczęło się właśnie od Artrosis, a właściwie od Sceptical Minds. Niestety oba koncerty w tzw. kościele ewangelickim, Sceptical Minds nie wywarli na mnie wrażenia złego, gorzej jednak, że właściwie nie wywarli żadnego wrażenia, może sympatyczny zespół, ale nic ciekawego, niestety.
Artrosis, nawet moje ulubione kawałki wypadły bardzo tak sobie.

Piątek

w piątek dotarłem na zamek na koncert Percival Schuttenbach, po kilku piosenkach stwierdziłem, że jednak niestety nie zachwyca (choć jak słuchałem w domu, to nawet fajnie brzmiało) i poszedłem na obiad. A dlaczego nie zachwycało – męczące, chaotyczne, każdy kawałek prawie taki sam, zlewało się wszystko.
Antimatter niestety nie widziałem, opinie słyszałem sprzeczne, jedni mówili, że nuda, inni, że muzycznie było ciekawie. Wróciłem na Inkubus Sukkubus i bawiłem się dobrze, bardzo sympatyczna muzyka, pani też, dużo dobrej energii. A ile się po scenie nabiegała.
Merciful Nuns- całkiem rzetelne, solidne granie, ale nie porywało mnie. Coś tam brakowało.
L’ame Immortelle- hm, Vlad się zachwycał, dla mnie jeden z najsłabszych koncertów, skrzeczący wokal (o wiele gorszy niż na płytach) śpiewającej pani, dyskotekowe wręcz śpiewanie pana, muzycznie przeciętne elektro, niemiecki też jakiś dziwny (no ale zespół nie z Dojczlandu, tylko z Austrii) . Najsłabsze zakończenie piątku od 3 lat.

Sobota

Dotarłem na koncert Rabia Sorda, no i znowu wyszło, że się świetnie bawię na dark elektro, dynamicznie, ostro, agresywnie, rozładować złe emocje można było. Więcej takiej muzy, chcę Hocico
Hexe nie ominęło, bo kiedyś trzeba jeść, a chciałem zdążyć na Wardrunę.
No i myślę, że Wardruna jednak była największym rozczarowaniem festiwalu, nie sprawdziła się ta muzyk chyba, niby klimatycznie, niby mistycznie, niby rytualnie, niby mrocznie, ale nie chwyciło mnie. Nie znaczy to, że mi się nie podobało, po prostu siedziałem i było to dla mnie nawet dobre, ale emocji żadnych we mnie nie poruszyło.
Paradise Lost na tle Wardruny zagrał dynamicznie, mocno, rockowo, lepiej niż Moonspell rok temu, ale też nie był to koncert, który zapisał się w mojej pamięci.

Niedziela

Psyche słuchałem popijając whiskacza i paląc fajki na murku i do tej czynności była to bardzo sympatyczna muzyka. Nie rewelacja, ale sympatycznie.
The Frozen Autumn- właściwie koncert, na który czekałem najbardziej. Zagrali mrocznie, ciekawie, dynamicznie, bardzo sympatyczni, klimat i pozytywna energia. No i fajnie wyglądali. Mogliby grać te swoje smęty godzinę dłużej i bym się nie nudził, uwielbiam taką muzę, poproszę o więcej w przyszłości, no i dzięki nim poznałem dużo dark wave i gotyku z lat 80-tych, przesłuchując ich na youtube.
Od Nachtmahra, jak to od nocnej mary chciałem uciec jak najdalej, więc uciekłem na obiad do ogródku restauracyjnego Zacisza, skąd przegoniła mnie Matka Natura, która o muzyce Nachtmahr miała zresztą podobne zdanie jak ja:)
No i Juno Reactor- już pisałem w wątku o nich. Poza Frozen Autumn najlepszy koncert festiwalu.
Bardziej rytualny i prymitywny niż Wardruna, bardziej energetyczny niż Paradise Lost i Merciful Nuns, bardziej dynamiczny niż L’ame Immortelle, nawet bardziej klimatyczny niż Psyche. Cudowne zwieńczenie festiwalu i mówię to jako człek nie słuchający tej muzyki na co dzień.

P.S. O niemuzycznych aspektach później.

------------------------------------------------
tecumseh

Author: tecumseh

PM E-mail
Writen at: 2015-07-29 17:38:35
Tegoroczne CP było moim szóstym a trzecim po dłuższej przerwie festiwalem. Od razu zaznaczę, że impreza ma dla mnie znaczenie wyłącznie muzyczne a nie towarzyskie ani żadne inne. Podczas festiwalu mieszkam 16 km od Bolkowa , zatem nie korzystam z tamtejszych kwater noclegowych ani pola namiotowego. Ponadto ze względu na dietę nie jadam tam, w upał nie piję piwa (choć cena 5 zł , o jakiej mowa w innych postach jest całkiem rozsądna), nie chodzę na imprezy klubowe i jedyne, co mogę oceniać poza zawartością artystyczną festiwalu to dostępność miejsc parkingowych dla mojego samochodu. A z tym nie jest źle, bo w najgorszym razie można zostawić pojazd przy bramie cmentarza i przespacerować się pod zamek.

Jeśli zatem chodzi o wrażenia muzyczne to ogólnie oceniam wydarzenie jako bardo udane. Dla mnie CP zaczęło się w piątek występem Digital Angel a skończyło w niedzielę występem Juno Reactor. Oba były znakomite. Nie może być zatem nic lepszego, niż mocny wstęp i takież samo zakończenie.

Polecę chronologicznie, jak to już zrobili niektórzy przede mną.

piątek

DIGITAL ANGEL. Sam lobbowałem, aby zespół, który dwa lata temu oglądałem po raz pierwszy na scenie w kościele, wystąpił ponownie, ale na zamku. To dobra lokalizacja, bo pozwoliła zespołowi zademonstrować większy potencjał. Odnotowuję tylko, że poprzednio wystąpili w składzie 6-osobowym a teraz gdzieś tych dwóch muzyków „pogubili”. No i sam Stefan poprzednio grał na gitarze a teraz tylko śpiewał. Może więc tylko w tym aspekcie był pewien niedosyt.

JUŻ NIE ŻYJESZ. Widziałem ale po kilku kawałkach poszedłem poszukać jakichś fajnych płyt CD na zamku. Występ bez żadnych emocji, może to nie moje klimaty (?).

PERCIVAL SCHUTTENBACH. Jak wyżej. Nie wiem, w jakim stylu chcą się lokować. Ktoś już napisał tu na forum, że jest on zbyt chaotyczny. Zgadzam się. W sumie- nie moja bajka.

ANTIMATTER. Jedna z moich dwóch największych muzycznych niespodzianek całego festu, obok Juno Reactor . Wcześniej kompletnie nie znałem zespołu, ale mnie kupili tym występem tak bardzo, że już dzień po festiwalu zamówiłem sobie ich ostatnią płytę i teraz się nią katuję. Występ znakomity, muzyka bogata gatunkowo, wokal poruszający. Ktoś napisał, że za mało widowiskowi. Dla mnie, jeśli artysta ma coś do powiedzenia muzycznie, to nie ważne są fajerwerki czy przebieranki, z którymi lub bez których występuje. Antimatter mają naprawdę wiele do powiedzenia !!!

INKUBUS SUKKUBUS. To była też wielka niespodzianka ale innego rodzaju. Zespół znam już od 20 lat, mam tylko 3 wczesne płyty, choć podchody robiłem też pod wiele innych ale te ich nagrania płytowe są dla mnie jakieś takie „letnie”, nie budzą większych emocji. W wersji na żywo zespół dostał natomiast jakiegoś niesamowitego „pałera” no i było znakomicie. Candia pokazała, że jest w znakomitej kondycji artystycznej, no i zawładnęła sceną także fizycznie, a co ważne- cały czas uśmiechnięta, jakaś taka „młodzieńcza” pomimo swych lat i bardzo kobieca (w odróżnieniu np. od wokalistki Percivala…).

MERCIFUL NUNS. Oczekiwałem bardzo dobrego występu i… nie zawiodłem się. Muzyce Artauda jestem wierny już od 21 lat, od czasu, gdy po raz pierwszy usłyszałem w audycji Tomasza Beksińskiego album Necromanteion IV grupy The Garden Of Delight. Ta pierwsza „edycja” projektu (lata 91-97) była wyjątkowa, ta druga (już bez „the” w nazwie) z płyty na płytę coraz słabsza a projekt „feat.LUTHERION” uważam wręcz za pomyłkę. Merciful Nuns przywrócił moją wiarę w niezwykły talent Artauda do wywoływania dźwięków , nastrojów i emocji, jakie uwielbiam. Dla mnie projekty Artauda, a zwłaszcza TGOD i MN to numer 3 na liście legend gotyku (oczywiście za Eldritchem i McCoyem). Mam szczególny „afekt” dla tego artysty, więc mogę być nieobiektywny. Zwłaszcza, że po koncercie po raz pierwszy miałem bezpośredni kontakt z Artaudem i Javą i ze zdumieniem odnotowałem, jacy są sympatyczni, wbrew temu, co mówiło się o nich niegdyś. Ten występ zapisze się więc na długo w mej pamięci…

L’AME IMMORTELLE. No cóż, dla mnie zespół „skończył się” po 3 płycie „Wenn die letzten Schatten faelt”. Po dwóch piosenkach miałem już dość pienia Sonji i pojechałem na nocleg. To już nie moje klimaty.

Sobota

Przyjechałem po obiedzie i zdążyłem się załapać na występ

ZOMBINY AND THE SKELETONS. Nijakie to, nie moja bajka. Zamiast się katować - poszedłem znowu na Zamek buszować w płytach CD.

HEIMATAERDE. Show zrobili fantastyczny, muzycznie- niestety- typowa niemiecka disco-nawalanka, niby tylko wzbogacona o mediewalne klimaty w co trzecim nagraniu. Ale ich występ obejrzałem w całości, bo wzrok przyciągają jak mało kto i wiedzą, jak czarować publikę. Płyty jednak żadnej do kolekcji nie wciągnę.

RABIA SORDA. No cóż, lepsze to nieco od bliźniaczego HOCICO, bo przynajmniej trochę rytmiczne i taneczne (Hocico nie da się w moim przypadku słuchać). Ale po dwóch kawałkach dałem sobie spokój i przemieściłem się pod kościół, gdzie czekał na mnie najważniejszy występ tego dnia.

RAISON d’ETRE. Było kultowo. Wyświetlane na ekranie obrazy, przetworzone elektronicznie, budziły odmienne odczucia, raz przygnębiające, to już oszałamiające. Muzyka niespokojna i niepokojąca, mroczna, poruszająca do żywego. Ostatni „movement”, ten z chorałem gregoriańskim w tle muzyki, to już słuchałem ze ściśniętym gardłem, takie wzbudził emocje. Gdy potem podszedłem do Petera po autograf (jako jeden z dwóch tylko fanów, przykre…) , to jeszcze nie mogłem dojść do siebie a nawet jak wracałem z kościoła na zamek, jeszcze nie mogłem wydobyć z siebie głosu w rozmowie z kumplem. Marzyłem o takim występie ale przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. I nawet nie przeszkadzały mi znane powszechnie mankamenty kościoła (te dotyczące akustyki). To była bez wątpienia gwiazda tego dnia !

H.EXE. Nie załapałem się, ale raczej nie mam czego żałować- nie moje klimaty.

WARDRUNA. Zespół wcześniej mi nieznany. W czasie występu zwróciłem uwagę na wokal. Przypomina mi amerykański projekt SORIAH with ASHKELON SAIN. Soriah śpiewa głosem „z Tuwy” i ten wokalista Warduny chyba też. Bardzo dobry występ. Było nastrojowo, mrocznie, lubię takie klimaty z pogranicza tribal, ethno, medieval, pagan… Właśnie rozglądam się za jakąś płytą zespołu.

PARADISE LOST. No tak, muszę przyznać ze smutkiem : największe rozczarowanie i zawód całego festiwalu ! Zawiedli mnie podwójnie : zaczęli grać ponownie ten gatunek muzyki, który mi kompletnie nie leży a ponadto nagłośnienie koncertu było tak fatalne, że nie dało się ich słuchać i po 50 minutach męczarni zrezygnowałem. Wokal ginął w jazgocie instrumentów a zwłaszcza w niebotycznie wyeksponowanych basach (chciałoby się rzec : napierda…ce) bębnów i gitary basowej. W przypadku żadnego innego zespołu tej edycji CP nagłośnienie koncertu mi nie przeszkadzało tak mocno, jak tu. Miałem wrażenie, że dźwięk wyrwie mi serce albo że dostanę zawału, zaraz też po pierwszych kawałkach przesunąłem się jak najdalej od sceny ale i tak było nie do wytrzymania. No i te klimaty… Niestety, stwierdzam, że PL z zespołu gotycko-metalowego przesunął się niepostrzeżenie (bo z płyty na płytę ten ruch nie był aż tak odczuwalny) na pozycje metalowe i to w formie dla mnie nieakceptowalnej. Stwierdzam to ze smutkiem, ponieważ byłem na tym forum od lat gorącym orędownikiem sprowadzenia grupy na CP. I gdy to się w końcu udało a moje marzenie (zobaczyć i usłyszeć zespół na żywca) się spełniło- to okazało się, że to już nie jest TEN zespół. Wystarczy sobie odpowiedzieć na proste pytanie : czy TEN OBECNY zespół byłby w stanie zagrać cover Dead Can Dance „Xavier”, umieszczony jako bonus na limitowanym wydaniu albumu Symbol Of Life ? Nie mówiąc już o coverze Bronskiego Beatu „Smalltown Boy” z tej samej płyty… Zgadzam się z opinią Vlada Tepesa, wyrażoną w innym wątku na forum- ja też cenię PL ale tylko za albumy, których „metale” nie cierpią. Teraz ci „metalowcy” do nich wrócili na klęczkach, co było widać na koncercie… Ale ja najnowszej ich płyty już nie kupię !

Niedziela…

…zaczęła się dla mnie od występu

MONIKI JEFFRIES. No… taki typowy „wypełniacz” festiwalowy, bez większych emocji. Dziś już nawet nie pamiętam ich muzyki.

PSYCHE. Zespół kultowy (30 lat na scenie elektro !!!) ale kultowe płyty ma już dawno za sobą (ostatnia taka to dla mnie Intimacy, sprzed- bagatela- 21 lat !!!). Nigdy dotąd nie widziałem ich na żywo i szkoda, że tak późno nastąpił ten pierwszy raz. Bo kondycja Darrina- ta artystyczna i ta fizyczna- już nie taka. Przyjemny występ, ale bez żaru i emocji. W sumie- jednak zawód…

THE FROZEN AUTUMN. Nie mam złudzeń: to zespół nawet nie 2-go, lecz 3-cio ligowy w tym gatunku. Ale bardzo fajny występ, przeurocza i czarująca wokalistka Arianna. A o jednym momencie ich występu muszę napisać szczególnie. Na ich płycie Emotional Screening Device z 2002 roku są dwa wykonania utworu- perełki- Second Sight. Otwiera płytę wersja śpiewana przez Diego, kończy- ta z Arianną na wokalu. Na koncercie w Bolkowie usłyszeliśmy ten utwór w wykonaniu Arianny. I było niebiańsko- ja miałem gulę w gardle ! Jeden a najwspanialszych momentów festiwalu !

NACHTMAHR. Po wysłuchaniu pierwszego kawałka ewakuowałem się w trybie przyspieszonym z zamku ! Występ przerwał burza i- dzięki Bogom- zespół odmówił jego kontynuacji po burzy. Dzięki temu nie trzeba było dłużej czekać na Juno Reactor. Zgiń, nocna maro, przepadnij !

JUNO REACTOR. No cóż, o tym występie napisałem już wszystko. I powtórzę tylko- było to najważniejsze artystyczne wydarzenie festiwalu !!! Spektakl z pełną napięcia i zwrotów akcji dramaturgią, wyreżyserowany i odegrany z precyzją godną najwyższego uznania i to pomimo, iż lider miał kłopoty techniczne z gitarą. Szkoda, że z powodu burzy zespół nie zaprezentował pełnych możliwości swego show, ze światłem i laserami. Ale występ, jaki dostaliśmy, w czasie którego publika (z powodów opisanych wyżej) skupiała się prawie wyłącznie na doznaniach muzycznych, tym bardziej świadczy o klasie wykonawcy. REWELACJA !!! Naprawdę było to zakończenie imprezy, o jakim można marzyć, bo zostanie na długo w pamięci !

PS 1. Przepraszam tych, którzy nie lubią dużo czytać, za długi tekst, ale chciałem być rzetelny w swoich ocenach.

PS 2.Z mojej relacji widać już jaskrawie, w czym i dlaczego różnię się z Rafciem1981 w ocenie występu Juno Reactor i w ogóle- w podejściu do problemu „laptopowych” zespołów. Akurat to, co on określił jako najlepsze występy tegorocznego CP- Paradise Lost i Psyche- przyniosło mi największy zawód. Żyjemy zatem obaj w odrębnych światach i …niech tak już zostanie. Nie mam już zamiaru przekonywać Rafcia, że używanie laptopa podczas koncertu nie tylko nie jest nietaktem wobec publiki ale wręcz może służyć do poszerzenia brzmienia, pod warunkiem, że nie jest nadużywane „zamiast”. W tym kontekście pozwolę sobie na złośliwą uwagę, że z przyszłorocznych zapowiedzi na CP wynika, iż laptop będzie na scenie stałym elementem, bo używają go nawet Fields of The Nephilim. Rafciu będzie zatem musiał albo zagryźć wargi ze złości- i słuchać mimo to, albo zrezygnować z udziału w CP. Aha, może jeszcze napisać petycje do wszystkich tych zespołów, aby przywiozły ze sobą zastępy instrumentalistów, którzy wszystkie dźwięki odegrają na żywo na scenie, ale broń Boże niech nie używają laptopów ! Powodzenia ! Rację ma Arturm w poście z innego wątku- wszędzie narodowe malkontenctwo !

PS 3. Docenić należy dyscyplinowanie przez Organizatora zespołów i publiczności, aby odpuściła sobie wołanie o bisy, dzięki czemu punktualność występów w stosunku do rozpiski była imponująca, przynajmniej na zamku, nie wiem, jak w kościele. WIELKI SZACUN za to ! I jeszcze raz SZACUN za pozbieranie sceny po burzy i umożliwienie występu JUNO REACTOR.

PS 4. Wkurza mnie ten rodzaj zachowania festiwalowiczów, który pozwala im na rzucanie śmieci, a zwłaszcza kubków z resztkami piwa, wprost pod nogi ludzi pomimo, że kontenery na śmieci były niemal co krok. W tym kontekście pozytywnie zauważam starania służb porządkowych, które nawet w przerwach pomiędzy występami zbierały do worków te śmieci z klepiska przed sceną.

------------------------------------------------
Aeternus

Author: Aeternus

PM